Pierwszy dzień września. Od kilku miesięcy mieszkam w Gruzji. Mam wolny dzień, jest niedziela. Zakładam buty biegowe i rano jadę do Doliny Truso - płaskiej, ale długiej na 22 km, idealnej na spokojny trening biegowy.
Rześkie powietrze, mijane po drodze psy pasterskie i konwersacyjne tempo sprzyjają kreatywności. Dawno nie wpłacałam nic na żaden cel charytatywny - może to dobry moment? Biegnę i myślę. A może zrobić coś, co zaskutkuje nie tylko większym saldem konta Fundacji, ale zmotywuje innych do ruszenia tyłka z kanapy?
Zamysł był prosty. Prowadzę konto na Instagramie, szału zasięgowego nie ma, ale lubię to robić i gromadzę tam dużo osób lubiących robić rzeczy. Zapowiedziałam akcję: przebiegnij dowolną liczbę kilometrów, a ja za każdy kilometr wpłacę złotówkę na konto Fundacji. Wpłacam jednak wyłącznie, kiedy osiągniemy 1000 km. Ograniczenie czasowe: do końca września.
No i poszło! Dosłownie zalały mnie screeny wybieganych kilometrów. Pierwszy tysiąc pękł w 6 dni!
Zdecydowałam się przedłużyć akcję do końca miesiąca. Za każdy tysiąc kilometrów przelewałam 1000 zł na Zrzutkę Fundacji. Zamknęliśmy akcję z wynikiem 5003 km. Ode mnie, zgodnie z obietnicą, poszło 5000 zł. Dodatkowe wpłaty od osób zainteresowanych akcją, dały wynik 7879 zł!!! Wiem, że nie każdy może pozwolić sobie na spontaniczne wyjęcie z kieszeni 5000 zł. Ale na to też mam pomysł :)
Nikt nie powiedział, że trzeba wyłożyć własną kasę. Można zmienić zasady: Ty otwierasz skarbonkę na Zrzutce, a każdy biegacz sam wpłaca kwotę, którą wybiegał. Ja tak zrobię następnym razem. No chyba, że wygram w Totka :)
Każdy ma inną motywację do pomagania. Niektórzy robią to po prostu z dobrego serca, inni czują się dzięki temu lepiej, jeszcze inni pragną czyjegoś uznania za dobry czyn. Nie oceniajmy. Dopóki nie robimy nikomu krzywdy i działamy w zgodzie z własnym sumieniem - liczy się to, że na koniec dnia na takiej akcji korzysta każda ze stron.
Zdroworozsądkowo: Podopieczni Fundacji zyskują realne wsparcie finansowe, Fundacja rozgłos, ludzie aktywne spędzanie czasu i zadowolenie z wkładu w dobry cel, a ja jestem małym punktem łączącym to wszystko - mam satysfakcję i dodatkowe zasięgi, bo nagle moje konto udostępnia wiele osób. Takie są fakty.
Teraz najważniejsze. Ty też możesz być Herosem!
Rozpoczynając tę akcję, nie pytałam o zgodę Fundacji. Szybko się okazało, że bardzo mocno wspierają oddolne inicjatywy. Mogłam liczyć na współpracę i szybko dowiedziałam się, że Fundacji najbardziej zależy na tym, aby promować cel jej działania i profilaktykę nowotworową wśród dzieci. Pomoc nie musi być finansowa! Żeby uchronić najmłodszych przed chorobą, trzeba otwarcie rozmawiać. I badać dzieci!
Lubię bieganie, więc wyzwanie biegowe było dla mnie naturalne. Akcja pięknie zbiegła się z wrześniem - to Miesiąc Świadomości Nowotworów Dziecięcych. Może Ty wolisz inną aktywność? Skrzyknij znajomych i razem liczcie codzienne kroki. Za każde 1000 autor kroków wpłaca złotówkę do skarbonki.
A może zorganizuj piknik w szkole swojego dziecka? Poprzez grę i zabawę również można promować profilaktykę nowotworową. Dzień zdrowia w pracy? Dlaczego nie?
Każdy pomysł jest dobry. Chcesz działać, ale boisz się, że to nie wypali? Napisz do Fundacji i razem ustalcie zasady tego przedsięwzięcia.
Pamiętaj, Herosko i Herosie: warto pomagać. A razem możemy zdecydowanie więcej!
Z biegowym pozdrowieniem,
dumna Heroska Klaudia :)
PS Bardzo dziękuję każdej osobie, która przebiegła choć 1 km lub opowiedziała o tej akcji innym. Powstanie z tego coroczna tradycja!