Alicja do Instytutu Matki i Dziecka trafiła 22 grudnia 2008 roku. Jak się później miało okazać, spędziła tam 5 lat swojego życia. Dziś śmiało deklaruje - mimo wszystkich trudnych momentów, jakich doświadczyła w trakcie leczenia, chciałaby przeżyć to jeszcze raz. Dlaczego?
Bo przy okazji leczenia poznała wielu niesamowitych ludzi. Zmieniło to jej sposób postrzegania drugiego człowieka, jego emocji, potrzeb.
Alicja przeszła 2 biopsje ręki, operację wszczepienia endoprotezy, wycięcia guza i tkanek miękkich, operację wycięcia przerzutu na płuca, operację wycięcia ślinianki z podejrzeniem przerzutu i dwukrotne wszczepienie vascuportu do podawania chemii.
W czasie leczenia nie chciała rezygnować z normalnego życia - spotykała się ze znajomymi, kontynuowała naukę w liceum, zdała maturę i rozpoczęła studia. Po zakończeniu leczenia miała też okazję pobiec ze zniczem olimpijskim przed Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie.
Jak twierdzi nasza bohaterka, nie ma cudownej recepty by przetrwać leczenie. Diagnoza jest zawsze niespodziewana. Pojawiają się gniew, żal, strach. Dla Alicji sposobem na przetrwanie było stawianie sobie kolejnych celów. Pomocne okazały się również rozmowy z lekarzami, dzięki którym była świadoma, co ją jeszcze czeka. Marzeniem Alicji było zagranie w profesjonalnej sztuce teatralnej w Opolu. Udało jej się to zrealizować, ale nie zapomniała przy tym o swoim przyjaciołach z oddziału. Dzięki przeznaczeniu biletów-cegiełek oraz pieniędzy z towarzyszącej spektaklowi licytacji na Fundację Herosi, udało się zakupić sprzęt do rehabilitacji rąk dla podopiecznych Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie.
Dziś Alicja jest szczęśliwą mężatką. Zawodowo realizuje się jako psychoonkolog. Zdecydowanie mówi, że raka da się odkrakać! A choroba często otwiera nowe możliwości, których wcześniej byśmy nie zauważyli.